Saturday, April 10, 2010

"Nikt cię nie broni Polsko" - 10 kwietnia 2010

To tytuł piosenki bieszczadzkiego zespołu punkowego, KSU. Kapela ta, obok wielu innych (m.in. Brygada Kryzys, Izrael, Moskwa, Tilt), jest legendą polskiego punka, który narodził się w Polsce w gorącym okresie przełomu lat 70 i 80. Ich twórczość opierała się i opiera na antysystemowym (czyli w ówczesnej Polsce antykomunistycznym) proteście, podobnie jak w przypadku ich wielkich poprzedników amerykańskich i brytyjskich, np. Sex Pistols. Trafiłem niedawno do ciekawego sklepu internetowego, gdzie kupiłem kilka polskich płyt i koszulek z tego nurtu. Wśród nich jest koszulka z logo KSU, konturem Polski i słowami wspomnianymi na początku. Pomyślałem, że kupię ją, bo zgadzam się z tymi słowami. Bo kto zajmuje się krajem, skoro wszystkich z czołówki politycznej absorbuje raczej blask mediów, przepychanki i udowadnianie czyja racja jest "najmojsza"?

W tym tygodniu przyszła w paczce razem z innymi koszulkami, płytami i książką. W czwartek dostałem awizo, że do odbioru jest w piątek po 13.00. Nie mogłem odebrać w piątek, bo kończę pracę dość późno. Pomyślałem, że super, w sobotę mam wolne i nacieszę się fantami do woli. Dziś, w sobotę odebrałem, ale już nie cieszę się tak jak mógłbym. I jakże inaczej brzmią słowa na koszulce, w świetle tego co dziś się stało. Inaczej, ale z równie uderzającą wymową. W totalnie innym kontekście, ale równie prawdziwie. Trochę minie zanim ją założę.


Dlaczego rządowy "Tupolew", przez którego awarie prezydent musiał latać często samolotami zastępczymi, i któremu raz podczas lotu zapalił się silnik, nie został już dawno odstawiony do muzeum? Tu-154 w PLL "LOT" wycofano z lotów rejsowych w 1993 r.

Dlaczego przy ustalaniu składu delegacji doszło do tak bezgranicznej beztroski i niemal wszystkie najważniejsze w państwie osoby z dziedziny polityki, obronności, historii i inteligencji znalazły się w jednym samolocie? I to w samolocie, który (patrz pkt. 1)?

Czy to ważne?

Sunday, April 4, 2010

Bajeczka dla emigrantów od emigrantów

"Ojczyzna jest tam, gdzie człowiekowi jest lepiej"
Taki slogan usłyszałem niedługo po przyjeździe do Kanady, czyli circa 13 lat temu, w ramach rozmów Polaków z Polakami o słuszności wyboru. Od czasu do czasu wpada mi też w oczy artykuł w polskiej prasie, analizujący powyższe zagadnienie. Tu również przeważa nowoczesne myślenie, iż ojczyzna jest tam, gdzie człowiek czuje się lepiej. Autorzy tych tekstów porywają się nawet na strasznie analityczne argumenty, np: Niemiec urodzony we wczesnych latach 40 w okolicach dzisiejszego Wrocławia, dzisiaj mieszka w Hamburgu. Gdzie jest jego ojczyzna? Oczywiście w dzisiejszych Niemczech. Ta teza nie podlega wątpliwościom, bo po pierwsze okolice Wrocławia na początku lat 40 należały do III Rzeszy, czyli ówczesnych Niemiec. Po drugie mając zaledwie kilka lat, człowiek ten przeprowadził się na zachód i wszystko co zdobył, miało miejsce właśnie tam. Po trzecie od zawsze był Niemcem. Tyle że podtytułowe zdanie używane jest przez bardzo wielu polskich emigrantów i na każdym kroku. Zrozumiałe, że ktoś się może pogniewać na Polskę do tego stopnia, że nawet gdyby wymyślono tam nowy rodzaj prochu, lub rewelacyjne lekarstwo na raka, to i tak Ameryka będzie mieć lepsze, bo... . Jego prawo i jego problem. Jeśli ktoś kocha Amerykę, Azję, Indie czy Antarktydę, to niech sobie tam żyje na zdrowie choćby dwieście lat. Z tym że jest to tylko jego kraj zamieszkania, ewentualnie jego dom, jeśli takowy stworzy.

Bo ojczyzna jest tam, gdzie się człowiek urodził. Nie zmieni tego żadna ustawa, a tym bardziej mity stwarzane przez emigrantów, nie wiem tylko w jakim celu. Aby łatwiej było im oszukiwać samych siebie?